Obraz na wielkopiątkową adorację krzyża
Jacopo Tintoretto, „Ukrzyżowanie”, 1565, olej na płótnie 536 x 1224 cm, Scuola Grande di San Rocco, Wenecja.
Na obrazie panuje półmrok i ogromny ruch, nie ma postaci statycznych, każdy wykonuje jakiś ruch, chce coś osiągnąć, niekoniecznie dobrego. Nawet nienaturalnie ciemne burzliwe niebo jakby drgało, trzęsło się i skrzypiało; jakby było wyrazem dramatu ludzkości całego świata, również uczestniczącego w tym strasznym dziele. Tintoretto często ujmował kompozycję na podobieństwo teatralnej sceny, to jak klatka z taśmy hollywoodzkiego horroru, do którego zaprasza nas artysta. Przez prawie 500 lat nic się nie zmieniło, nasz świat jest bardzo podobny do tego, który widział artysta. To nie tyle Golgota, co raczej cała nasza planeta, pełna gorączki, mordu i śmiertelnego podniecenia.
W środku tego świata widzimy wiszącego na krzyżu Jezusa, który rozłożył ręce nienaturalnie, jakby nie dla gwoździ, ale po to, by objąć nimi cały udręczony i umęczony świat. Aureola za jego placami oświetla jego Ciało, przypomina skrzydła, lotnię, a nawet spadochron, na którym Jezus szybuje nad tym cierpiącym, umęczonym i mordowanym światem światem. Można odnieść wrażenie Jezus chce zejść z krzyża do widzów podziwiających to dzieło, aby przypomnieć im, że za nich i dla nich umiera – za każdego człowieka.
ks. Eugeniusz Burzyk
15 kwietnia 2022 r.